Przecier jabłkowy najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem
i wakacjami u babci na wsi oraz siostrą,
która po kryjomu wyjadała przecier, prosto ze słoika,
schowana gdzieś w kącie.
Chyba sama nie pamięta, ile potrafiła wsunąć :)
Natomiast ja bez bicia przyznaję się, że nie przepadam za jabłkami
i kojarzą mi się ze zbiorami jabłek, które w dzieciństwie były nieodłączną częścią
wakacyjnych atrakcji. Jak ja nie lubiłam zbierać tej sterty jabłek...
I tak już zostało :P
Jednak zamiłowanie do garów, nie pozwala mi nie zrobić
tego znanego mi od zawsze przecieru jabłkowego,
który do końca przecierem nie jest :)
Ale tak go nazywałyśmy jak byłyśmy małe.
Zawiera tylko jabłka i trochę cukru.
Możecie go zjeść do naleśników albo upiec pachnąca szarlotkę.
Część jednak wybierze opcje jak moja siostra -wyjadanie łyżką ze słoika :)
Pozdrawiam Monikę :)
Składniki:
2 kg jabłek
200 g cukru
Jabłka obieramy, kroimy na ćwiartki, usuwamy pestki.
Wszystko wrzucamy do dużego garnka,
podlewamy ok. pół szklanki wody.
Wstawiamy na średni gaz i dusimy, aż jabłka zmiękną
i się rozpadną na drobne kawałeczki.
Próbujemy czy nie są kwaśne i dosładzamy wg upodobań.
Moje jabłka były z sadu babci, coś jak papierówki, kwaśne,
dlatego trzeba było je dosłodzić.
Następnie zmniejszamy ogień do minimum i prażymy jabłka,
dopóki nie uzyskamy odpowiedniej konsystencji.
Musimy mieszać jabłka dosyć często, aby się nie przypaliły.
Gdy konsystencja będzie zadowalająca,
przekładamy gorące jabłka do czystych słoików,
zakręcamy i odstawiamy do góry dnem.
Gdy wystygną przekręcamy normalnie i chowamy do spiżarki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz