Subscribe:

Labels

piątek, 13 listopada 2015

Bliżej natury w kuchni? Czyli jak?

Zioła w codziennym życiu i odrobinka prywaty :)

Zawsze mamy wybór, w jaki sposób chcemy zadbać o swoją odporność i siły witalne organizmu.
Jedni rękoma i nogami trzymają się osób w lekarzy w białych fartuchach, czasami z pasją odwiedzają kolejnych specjalistów,
inni z uporem maniaka propagują szukanie zdrowia pośród ziół, którymi obdarzyła nas natura, zajadają się dziwnymi produktami o jeszcze dziwniejszych nazwach :)
Po kliku doświadczeniach z medycyną konwencjonalną, medycyną alternatywną, fitoterapią i jeszcze paroma cudami, mogę stwierdzić
z całym przekonaniem,że jestem 

NATUROZAKRĘCONA :)

I konia z rzędu temu, kto mnie od tego odwiedzie.



Nie przekonam na siłę tych, którzy wierzą tylko w jedno dobro. Natomiast tego dobra nie neguję. Czasami jedynym cudem są umiejętności lekarza. Oby tylko takiego znaleźć :P
Natomiast wolę zasadę trzymania się jak najdalej od lekarzy i dbanie o swoje zdrowie póki jest w pełni rozkwitu :)
Lepiej podrasować super jeżdżące auto i dołożyć mu parę koni, niż reperować złom.
Czasami niestety na własne życzenie takim złomem jesteśmy i jedziemy tak długo, póki nie zgubimy koła. A nawet wtedy jedziemy dalej. I jak odpadnie nam zawieszenie :).
Póki  nie skończy się paliwo :) 
I o ten dopalacz wszystko się rozchodzi.
Paliwem organizmu jest dla mnie dobre, nieprzetworzone jedzenie i zioła w przeróżnej postaci.
A także coś jeszcze ważniejszego! - Otaczanie się dobrą energią :) 
Nie ważne czy to dobry kot, dobry człowiek, dobry obraz czy dobre drzewo za oknem :)
Nie przesadzając mimo to-wszystko jest dla ludzi, jedynie z umiarem.
Ciastko raz na sto lat mnie nie powali :)

Nazwa mojej strony z tym wszystkim się ściśle wiąże :) 
"Zielona Pokrzywa" bo to właśnie pokrzywa jest pierwszym i szczęśliwie trafionym ziołem, z którym miałam do czynienia.
Czemu tak? Opowiem przy okazji części poświęconej Pokrzywie :)

Teraz trochę o samych ziołach, ziółkach i zielskach.

Nie raz usłyszeć można,że ziołolecznictwo to jakieś zabobony babć i szeptuch ze wsi zabitych dechami, nic nie działające matactwo czy chwilowa moda.
A nawet efekt placebo :) Szczerze? Dla mnie może być i efekt placebo, bo działa :) A czasami coś naprawdę działa i nie wiadomo dlaczego.
Nie wszystko jest suchymi danymi, konkretną miarą, czymś co da się zmierzyć.
 Czasami trzeba uwierzyć :) A podświadomość zrobi swoje :)
(Jak ktoś lubi, może sobie i pomedytować i pomędrkować i stawać na głowie jak mu pomaga... )(Hmmm..Tego jeszcze nie próbowałam :) ).

Wracając do ziół...
Ziołolecznictwo jako leczenie przeplata się ściśle z żywieniem.
Trudno te granicę oddzielić.
Niektóre produkty spożywane na co dzień, mają bardzo silne właściwości lecznicze. 

Czasami sami o tym nie wiemy.



Nie zastanawiamy się czemu mięso do pieczenia obsypujemy majerankiem; czemu zakwaszamy barszcz czerwony; czemu miód najlepiej rozpuścić w letniej wodzie i wypić rano;
Czemu zjeść garść kapusty kwaszonej lub kawałek śledzia jak tylko pomyślimy o słodyczach;czemu na ból brzucha działa ziele angielskie a na wątrobę czarna rzepa;
czemu warto zerwać w maju mlecz i go zjeść z zamkniętymi oczami :)

Jeszcze milion takich niezastanawiań przetacza mi się w głowie :)
 i nawet nie wiem, jak uporządkować to wszystko, co wiem, z tym czego nie wiem :)
i z tym, co tu przekazać :)

Wiedzę należy jak najbardziej zgłębiać i wykorzystywać te, czasami zaskakujące i bardzo silne, właściwości lecznicze naszego pokarmu.
Mieć oczy i uszy otwarte, łapać na pozór błahe słowa i odkrywać to, czego niektórzy nie chcą widzieć...

 Ommmmm ( hihihihi)


0 komentarze:

Prześlij komentarz